"Zawsze w drodze, nigdy nie wykorzenieni”
Po raz trzeci bracia z Taizé odwiedzili Wrocław, tym razem jednak przewodził im nie br. Roger, a br. Alois! Hasłem 42. Europejskiego Spotkania Młodych były słowa: “Zawsze w drodze, nigdy nie wykorzenieni”. Jak było i czy warto jechać do Turynu? Sprawdź sam. Szczerze? Pierwszy raz o Taizé usłyszałem przypadkiem rok temu dzięki mojej przyjaciółce i nie byłem nim jakoś szczególnie zafascynowany. Całe wydarzenie skwitowałem słowami: "No spoko, ale to nie dla mnie". Szkoda, że wtedy nie wiedziałem jak bardzo byłem w błędzie.
Po Europejskim Spotkaniu Młodych w Madrycie dowiedziałem się jednak, że następne wydarzenie będzie miało miejsce we Wrocławiu, więc powiedziałem sobie, że bliżej już nie będzie, postanowiłem pojechać i przekonać się na własnej skórze skąd ten cały zachwyt Taizé.
Zanim opowiem Wam jak było we Wro, to musicie wiedzieć czym jest to całe Europejskie Spotkanie Młodych. W 1940 w małym Taizé we Francji została założona międzynarodowa wspólnota ekumeniczna, a jej twórcą był br. Roger. Założeniem wspólnoty stało się dążenie do jedności chrześcijan, a w 1978 w Paryżu zorganizowano pierwsze spotkanie dla młodych.
Dobrze, to teraz czas przyznać jak było, a było... niesamowicie! Pomimo, że początkowo byłem bardzo zdystansowany do całego wydarzenia, to w pewnym momencie coś we mnie ewidentnie pękło i zacząłem na to wszystko patrzeć zupełnie inaczej.
Ciężko mi stwierdzić czy było to podczas modlitwy prowadzonej w różnych językach czy może w czasie śpiewu kanonów albo podczas adoracji krzyża. Kiedy by to się nie stało, to na pewno coś się zmieniło i sprawiło, że naprawdę to polubiłem!
W mojej głowie na pewno jeszcze długo będzie siedziało kilka rzeczy, a jedną z nich jest widok biskupów katolickich, prawosławnych i protestanckich, którzy się razem modlą. Kolejną widok wszystkich moich rówieśników, którzy bez względu na różnice i narodowości razem prosili o pokój, jedność i wspólnie się cieszyli.
I wiecie co? Po tym spotkaniu wierzę, że wbrew temu co możemy czasem usłyszeć od sceptycznie nastawionych katolików, protestantów i prawosławnych, to w naszych sercach jest jeszcze szansa na zjednoczenie, bycie Kościołem nie podzielonym na miliony kawałków, ale takim prawdziwym Kościołem Zjednoczonym.
Zatem czy warto jechać na Taizé? Jak dla mnie tak i to jak najbardziej, nawet mimo tego, że świętujemy wtedy koniec roku. Jeśli jednak wciąż podchodzisz do tego sceptycznie, to czas wykupić bilet do Turynu i odwiedzić go podczas 43. Europejskiego Spotkania Młodych!
Kamil Giebał
fot. Aleksandra Małochleb