
Wolę się uczyć o wierze, nie o Kościele
Jechałem autobusem. Taki zwykły – MPK. Nie pamiętam o czym myślałem. Dziwne, że nie miałem słuchawek w uszach. W pewnym momencie usłyszałem: Wolałabym się uczyć o wierze, nie o Kościele. Bo ja Kościoła prawie nie uznaje. Zaczęło mnie zastanawiać, czy ta antynomia ma rację bytu.Zacznijmy od rozłożenia zasłyszanego stwierdzenia na czynniki pierwsze. Kościół to wspólnota ludzi wierzących. Wiara to cnota ludzi wierzących. Kościół składa się więc z ludzi, którzy mają wiarę. Ewidentne powiązanie. Jednak dzisiaj chyba już nic nie jest takie proste, jak się wydaje. Zasadnicze pytanie jakie pojawia się w mojej głowie brzmi następująco: jak można wierzyć w Boga, a jednocześnie nie uznawać Kościoła? Wierząc w Boga, odwołujemy się przecież do instytucji Kościoła. To on bowiem formułuje pewne dogmaty i wskazówki, chociaż zawsze są one oparte na objawieniu Bożym. Uderza mnie również inna kwestia. Choć wiara rzeczywiście, według jednej z definicji Katechizmu Kościoła Katolickiego, jest osobowym przylgnięciem człowieka do Boga, to nie jest czymś, co zatrzymać należy jedynie dla siebie.
Po pierwsze bowiem, jak mówi Pismo Święte, wiara bez uczynków jest martwa. Gdzie zatem szukać uczynków: modlitwy, uczestniczenia w Eucharystii i przyjmowania innych sakramentów jeśli nie w Kościele. Tylko w nim sprawować można sakramenty. Z tym argumentem da się jednak polemizować. Czyny wiary pełnić można przecież także samemu (modlitwa osobista) czy wobec osób spoza Kościoła (dobre uczynki, miłe słowo, gest). Trudniej już poddać w wątpliwość drugi argument za nierozerwalnym związkiem wiary i Kościoła. Wiara wiążę się przecież z apostolstwem. Trudno więc głosić wśród ludzi, jednocześnie nie prowadząc ich do tego by stali się częścią Kościoła. To co głosimy, nie jest bowiem naszą nauką, ale Słowem Boga, które pozostawił On nie pojedynczej osobie, ale właśnie Kościołowi. Po trzecie: wierząc w Boga, zgadzamy się z Jego nauką i z tym co zrobił. Nie da się więc w takim wypadku nie uznawać Kościoła. Został on bowiem ustanowiony przez Chrystusa. Nie da się temu zaprzeczyć. Co więcej wiara prowadzi nas do miłości. Kościoła nie należy więc tylko uznawać. Pomimo jego grzechów trzeba go kochać.
No właśnie. Spójrzmy teraz na wszystko od innej strony. Skąd niechęć do Kościoła, nawet pomimo wiary? Osobiście nie bardzo śledzę programy informacyjne w telewizji, ale nieraz wystarczy jedynie wejść na Facebooka, by spotkać się z nowinkami o księżach pedofilach czy oszustach. To coś, co faktycznie może do Kościoła zrażać, szczególnie młodych ludzi. Inna sprawa, że media uwielbiają wałkować tego typu tematy. Jest to moim zdaniem normalne – dzisiejsze środki masowego przekazu muszą szukać sensacji by zaistnieć – ale tylko wtedy gdy nie uderza w godność człowieka oraz nie ma na celu walki z Kościołem, a ukazanie prawdy.
Nie o tym jednak miałem mówić. Kościół od zawsze ma swoje grzechy, bo ludzie którzy go tworzą to tylko ludzie. Mowa tu zarówno o duchownych jak i świeckich. To dość ważne, bo w kontekście wielu wydarzeń zapomina się, iż Kościół to nie tylko księża, biskupi i papież. Kościół to też nie tylko ten jeden człowiek, który akurat zrobił coś złego. Ale owszem. On też jest członkiem tej wspólnoty. I to on (on którym może być każdy katolik, także ja czy ty) może kogoś od Kościoła odwieść. Pejoratywny stosunek budzi na pewno postawa wspólnoty chrześcijan wobec homoseksualizmu. Określenie mówiące że „przecież mamy XXI wiek” ma tu racje bytu w jednym znaczeniu. W końcu musimy nauczyć się o tym rozmawiać i nie pomijać tego tematu.
Kwestią, którą należy poruszyć w kontekście zdania wyjściowego jest również nauka religii w szkołach. Zrozumiałe jest, że Kościół jako instytucja podaje do wierzenia pewne dogmaty i prawdy. Dorastający katolik poznaje je zazwyczaj w okresie poprzedzającym przyjęcie pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania. Co do konieczności takiej nauki nie mam wątpliwości. Jednak w szkołach średnich, gdzie ma się już pewną wiedzę religijną, ale też życiową, warto nieco od tego odejść. My młodzi potrzebujemy usłyszeć nie o tym czym jest wiara, ale o tym jak z wiarą żyć. Mimo że potrzebne są podstawy wiedzy na temat funkcjonowania Kościoła, jego hierarchii, to niejednokrotnie przychodzą one razem z pogłębieniem się wiary. Nie widzę więc zbyt dużego sensu w wałkowaniu definicji, gdy są one pustymi frazesami i tak naprawdę nas nie obchodzą. Religia w szkole powinna bardziej budzić wiarę.
Mimo że rozumiem, to trudno mi zrozumieć. Do Kościoła łatwo się zrazić, bo łatwo jest zrazić się do ludzi. Nie wiem jak wygląda sytuacja tej dziewczyny i nie mam zamiaru jej oceniać. Kościół jednak jak każda grupa ludzi jest bardzo zróżnicowany. Bardzo zróżnicowane są więc też jego zachowania. Jednak czy drzewo nie wydaje dobrych i złych owoców? Odchylajmy więc kolejne gałęzie, zanim zetniemy całe drzewo.
Karol Litwa