Oczekiwanie na miłość. Część 3: Mamo, zostań proszę…
Już jutro Wigilia, zabłyśnie pierwsza gwiazdka i nastanie święta noc podczas której narodzi się Boży Syn. My znamy ten scenariusz od ponad dwóch tysięcy lat, ale nasza bohaterka - Maryja nie wiedziała co się stanie. Jedyne co mogła zrobić to zaufać Bogu. A czy zaufanie i ufność to to samo? I jaki to ma związek z nadzieją?Dzisiaj trochę niestandardowo skorzystamy z mądrości internetu. Według niej: ,,Zaufanie wobec jakiegoś obiektu jest to wiedza lub wiara, że jego działania, przyszły stan lub własności okażą się zgodne z naszym życzeniem. Jeśli takiej pewności nie mamy, to zaufaniu towarzyszy także nadzieja. Zaufaniem obdarowuje się osobę, której się wierzy.” ,,Nadzieja – życzenie zaistnienia określonego stanu rzeczy i niepewność, że tak się stanie.” ,,A ufność to skłonność do obdarzania zaufaniem.”
Maryja nie miała pewności co się stanie (wiedziała tylko, że urodzi Syna Bożego), raczej towarzyszyła Jej ciągła niepewność. Jednak była ufna, bo była skłonna obdarzyć zaufaniem Boga i mieć nadzieję… Inaczej, bo chciała Mu zaufać (mimo, że nie rozumiała co się dzieje), a On dał jej nadzieję, co więcej, uczynił Ją znakiem nadziei dla nas. To teraz już standardowo, co o Maryi i relacji z Nią mówią mądrzejsi czy jak kto woli bardziej doświadczeni ode mnie.
,,Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei. […] to nas wyróżnia poprzez Bogarodzicę, o której Elżbieta przy nawiedzeniu powiedziała: ,,Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła”, po ludzku, wbrew nadziei, uwierzyła, że się stanie, bo w dziejach człowieka działa Bóg. Powiedział Chrystus: ,,Ojciec mój dotąd działa i Ja działam.” I to miejsce jest także świadkiem wielkiego działania Boga przez ludzi.”
Jan Paweł II
,,Od dzieciństwa jestem szczególną orędowniczką Matki Bożej Tuchowskiej, mieszkam tutaj niedaleko i chodzę do kościoła na nowenny od kiedy pamiętam. Zawsze modliłam się do Matki Bożej i czułam, że jestem wysłuchana. Nawet, jeżeli dzieje się coś złego to właśnie z Jej pomocą jest mi lżej. Nie zamartwiam się i jakoś tak łatwiej jest mi żyć. W 2006 roku dowiedziałam się, że mam w głowie guza, z początku nie chciałam dopuścić tego do świadomości. Po zrobieniu szczegółowych badań okazało się, że jest to duży guz ze środka głowy sięgający aż do nerwów wzrokowych i przez to chwilami traciłam wzrok. To był guz pod mózgiem w siodle tureckim, właściwie był na przysadce mózgowej. Operacja była wykonywana przez zatokę klinową, przez usta. Guz nie został wycięty w całości, ponieważ jest wrośnięty w pień mózgu. Jedno draśnięcie mogłoby spowodować śmierć na miejscu. Guz nie jest złośliwy i nie ma przerzutów. To makro gruczolak, który cały czas minimalnie przyrasta, ale nie rozchodzi się, jest w pniu mózgu. Na szczęście wszystko dobrze się potoczyło, modliłam się do Matki Bożej i Ona dała mi siłę i odwagę. Jestem wdzięczna Matce Bożej, że była przy mnie, że czułam Jej obecność wszędzie, że Ona mi mówiła; idź, nie bój się, a wszystko będzie dobrze.”
Maria Ś.
,,W swym matczynym uczuciu Maryja przygarnia także dziś pod swą opiekę ludzi wszystkich języków i kultur, by poprowadzić ich razem ku Chrystusowi, jako jedność w różnorodności. Do Niej możemy zwracać się w naszych troskach i potrzebach. Powinniśmy jednak także uczyć się od Niej przyjmować siebie nawzajem z taką samą miłością, z jaką Ona przyjmuje nas wszystkich: każdego w jego niepowtarzalności, jako takiego właśnie chcianego i kochanego przez Boga. W uniwersalnej rodzinie Bożej, w której przewidziane jest miejsce dla każdego człowieka, każdy powinien rozwijać dary, jakie otrzymał, dla dobra wszystkich […]. Iluż ludzi doświadczyło w chwilach trudnych Jej przemożnego wstawiennictwa! Lecz nasza chrześcijańska nadzieja sięga dalej, poza przestrzeń naszych pragnień, tak tych małych jak i tych wielkich. Podnosimy wzrok ku Maryi, która przypomina nam, do jakiej nadziei zostaliśmy wezwani (por. Ef 1,18). Ona bowiem jest uosobieniem tego, czym człowiek jest naprawdę!”
Benedykt XVI
,,W najtrudniejszych momentach zwracałam się do Matki Bożej, bo jak tu nie przyjść do Matki, która zawsze jest gotowa pomóc swoim dzieciom. Jak najlepszą mamę – Maryję traktował mój teść. Nie miał swojej mamy jako dziecko i pomagał sprzątać przy sanktuarium Matki Bożej Tuchowskiej. Kiedy dowiedział się o mojej chorobie, zmartwił się, ale miał nadzieję, że nasza najlepsza Matka nie odmówi mu pomocy. Powiedział mi; wiesz ja tak bardzo będę prosił Matkę Bożą, żeby mnie zabrała, a Ciebie zostawiła, Ty jesteś potrzebna rodzinie, otoczeniu. Na tydzień przed moim pójściem do szpitala, tato odszedł do wieczności. Dostał krwotoku, był w Tarnowie w szpitalu i tam spędził dwa dni. W pewnym momencie, kiedy przy nim byłam, jak mnie chwycił za rękę to tak jakby mi dziękował za wszystko, na drugi dzień już nie żył. Mówię: Matko tato uprosił u Ciebie, to co mi mówił, on był Twoim dzieckiem, Ty się opiekowałaś nim od małego. Matkę mamy bardzo blisko siebie i jak każda mama dba o swoje dzieci.”
Maria K.
,,To nie wicher zanurzył Piotra w głębinach jeziora, lecz niedostatek wiary. Jego wierze zabrakło istotnego elementu – całkowitego oparcia się na Chrystusie, całkowitego zaufania Chrystusowi w chwili wielkiej próby, zabrakło całkowitego pokładania w Nim nadziei. Wiara i nadzieja razem z miłością stanowią fundament życia chrześcijańskiego, którego kamieniem węgielnym jest Jezus Chrystus.”
Jan Paweł II
,,To On jest źródłem łaski, którą Maryja została napełniona od pierwszej chwili swego istnienia. Przyjęła Jezusa z wiarą i z miłością dała Go światu. Takie jest również nasze powołanie i taka jest nasza misja, powołanie i misja Kościoła: przyjąć Chrystusa w naszym życiu i dać Go światu, ,,by świat został przez Niego zbawiony”.
Benedykt XVI
A czy ja przyjmuję Chrystusa na co dzień w moim życiu? Czy pozwolę, aby narodził się w te święta w moim sercu? Czy zechcę dać Go moim bliskim, wszystkim, których spotykam z taką samą miłością z jaką On do mnie przychodzi? Z tymi pytaniami zostańmy na czas, kiedy ta Maleńka Miłość jest już tak blisko (a może tylko pozornie blisko) nas.
Gabriela Czuba